Artoor |
Wysłany: Pon 10:24, 12 Cze 2006 Temat postu: Karl Dönitz |
|
Karl Dönitz, jako osiemnastoletni młodzieniec, postanowił związać swoje życie z niemiecką marynarką wojenną, choć w jego rodzinie nie było tradycji morskich. Czy już wówczas domyślał się roli, jaką przyjdzie mu odegrać w historii zmagań wojennych na morzach i oceanach? Czy w najdalej idących planach mógł zakładać, że zostanie w przyszłości dowódcą niemieckich okrętów podwodnych, admirałem wielkim, stanie na czele całej Kriegsmarine, a w końcu obejmie stanowisko führera III Rzeszy?
Karl Dönitz urodził się 16 września 1891 r. w Grünau pod Berlinem. Ojciec Emil, żarliwy monarchista, był inżynierem w zakładach optycznych Zeissa. Matka Anna, z domu Beyer, zmarła niecałe cztery lata po urodzeniu Karla, który był drugim po Friedrichu synem Dönitzów. Ojciec zapewnił chłopcom staranne, klasyczne wykształcenie w prywatnych szkołach. 1 kwietnia 1910 r. osiemnastoletni Karl podjął decyzję, która zaważyła na jego dalszym życiu – postanowił wstąpić do Cesarskiej Marynarki Wojennej - Kaiserliche Marine.
Admirał Karl Dönitz
Po obowiązkowej służbie na morzu, na pokładzie krążownika Hertha, oraz roku w Cesarskiej Akademii Morskiej w Mürwik uzyskał dyplom oficerski. W 1912 r. Dönitz rozpoczął służbę na krążownik lekkim Breslau i służył na nim w początkowej fazie pierwszej wojny światowej. 27 maja 1916 r. ożenił się z Ingeborg Weber, córką niemieckiego generała stacjonującego w Turcji. Rok później na świat przyszło ich pierwsze dziecko – córka Ursula.
W 1916 r. Dönitz zgłosił się na ochotnika do służby na okrętach podwodnych - U-bootach. Początkowo służył na pokładzie U-39 Waltera Forstmanna jako oficer wachtowy. Wziął udział w czterech patrolach bojowych, w których Forstmann zatopił 32 statki. Wkrótce Dönitz sam objął dowództwo nad okrętem podwodnym, małym stawiaczem min UC-25. Odbył dwa patrole bojowe, w czasie których postawił pola minowe i storpedował 5 statków. Został odznaczony za odwagę Krzyżem Rycerskim Hohenzollernów. Następnie powierzono mu nowy, duży okręt podwodny UB-68. Na pierwszym patrolu w rejonie Sycylii posłał na dno jeden statek, ale jego U-boot doznał awarii i niefortunnie wynurzył się w samym środku wrogiego konwoju. Okręt został zatopiony przez eskortę, a Dönitz wraz z większością załogi trafił do brytyjskiej niewoli.
W lipcu 1919 r. Dönitz powrócił do Niemiec i postanowił kontynuować służbę w marynarce wojennej, przemianowanej na Reichsmarine. Od 1920 r. dowodził bazującym w Świnoujściu torpedowcem T-157. Tu także przyszli na świat dwaj jego synowie – Klaus i Peter. W 1924 r. Dönitz uzyskał awans na kapitana i został przeniesiony do Berlina, gdzie w sztabie marynarki wojennej objął posadę referenta ds. dyscypliny. Jego zwierzchnik, kontradmirał Erich Raeder, potrafił właściwie ocenić talent i umiejętności Dönitza. Droga do najwyższych stanowisk stanęła przed nim otworem.
W 1928 r. został awansowany na komandora podporucznika i objął dowództwo półflotylli. W latach 1928-1930 był pierwszym oficerem sztabowym Naczelnego Dowództwa Morza Północnego. Pomiędzy 1930 i 1934 dosłużył się stopnia komandora porucznika i otrzymał dowództwo nad krążownikiem lekkim Emden. W 1934 r. jego okręt udał się w rejs na Ocean Indyjski, a po jego zakończeniu, w 1935 r., Dönitz został mianowany dowódcą niemieckich okrętów podwodnych w nowej marynarce wojennej Rzeszy – Kriegsmarine.
Początkowo nie był zadowolony z takiego biegu wydarzeń, gdyż w latach 30-tych priorytetem dla marynarki i przemysłu stoczniowego była rozbudowa sił nawodnych, przede wszystkim ciężkich okrętów. Dönitz szybko się jednak zaangażował w sprawy U-bootwaffe i stał się gorącym orędownikiem rozbudowy floty podwodnej. Twierdził, że konflikt z Anglią jest tylko kwestią czasu. Na bazie doświadczeń z pierwszej wojny światowej postawił tezę, że jego pomyślne zakończenie zależeć będzie nie od dużych okrętów nawodnych, lecz silnej floty okrętów podwodnych. Swoje przekonanie opierał na racjonalnych przesłankach. Nowe U-booty zostały bardzo znacząco udoskonalone w porównaniu ze swymi odpowiednikami z ostatniej wojny. Miały wytrzymalsze, spawane (a nie nitowane) kadłuby. Zwiększono moc silników, prędkość maksymalną, nawodny zasięg, skrócono czas zanurzenia do 30 sekund. Ulepszeniom poddano również torpedy. Okręty wyposażono także w nowoczesne środki łączności krótko- i długofalowej. Pozwalało to na dwustronną wymianę informacji między okrętem a sztabem, wśród których najważniejsze dotyczyły oczywiście pozycji wroga. Dzięki temu dowództwo mogło na bieżąco monitorować pole walki, pomagać U-bootom w wytropieniu wroga i wreszcie synchronizować atak. Dawało to zupełnie nowe możliwości.
Dönitz zdawał sobie jednocześnie sprawę z zagrożeń i trudności wojny podwodnej. Spodziewał się, że Brytyjczycy wprowadzą od początku nieuchronnie zbliżającego się konfliktu system konwojowania. Wiedział o niebezpieczeństwie ze strony lotnictwa, coraz powszechniej i skuteczniej wykorzystywanego do zwalczania okrętów podwodnych, a także hydrolokatora akustycznego, którym dysponowali Brytyjczycy. Urządzenie to, zwane także azdykiem (ang. asdic) pozwalało dość precyzyjnie namierzyć U-boota znajdującego się w zanurzeniu. Dönitz wierzył, że nowoczesne okręty podwodne, właściwie zorganizowane i użyte w myśl nowej taktyki, będą w stanie przeciwstawić się tym niebezpieczeństwom i pokonać Anglię na morzach. Taktyka ta, opracowana przez Niemców pod koniec pierwszej wojny światowej, została należycie dopracowana przez samego Dönitza. Zakładała ona rozmieszczanie okrętów podwodnych na domniemanych trasach konwojów, które po namierzeniu przeciwnika miały zebrać się w grupę tzw. wilcze stado i wspólnie przeprowadzić atak. W rozpoznaniu pozycji wroga Dönitz liczył także na znaczącą pomoc Luftwaffe. W ciągu dnia U-booty miały atakować w zanurzeniu, zaś w nocy z położenia nawodnego. Do ataków dziennych przewidziano torpedy o napędzie elektrycznym, które nie pozostawiały śladów na powierzchni, a co za tym idzie nie zdradzały pozycji okrętu, do nocnych zaś zalecano szybsze torpedy parogazowe z zapalnikami magnetycznymi.
Według obliczeń Dönitza Niemcy, aby skutecznie zablokować wymianę handlową Wielkiej Brytanii potrzebowali floty składającej się z ok. 300 średnich U-bootów (typu VII C), o wyporności 500 ton. Sto z nich miało się stale znajdować w rejonach operacyjnych, kolejna setka miała być „w drodze”, zaś ostatnia na naprawach i uzupełnianiu zaopatrzenia w bazach. Dowódca U-bootwaffe oceniał, że taka flota jest w stanie zatopić milion ton statków handlowych w przeciągu miesiąca. W latach 30-tych brytyjska marynarka handlowa liczyła ok. 17 500 000 BRT.
W momencie wybuchu wojny U-bootwaffe liczyła jednak tylko 57 okrętów. Nie mogło więc być mowy o realizacji taktyki wilczych stad. Dopiero we wrześniu 1940 r. Dönitz mógł zorganizować pierwszą grupę bojową, lecz jeszcze w roku 1941 r. musiał borykać się z niewystarczającą liczbą U-bootów, co zmusiło go do przerzucenia na Atlantyk źle przygotowanych włoskich okrętów podwodnych. Od samego początku wojny wielkich problemów nastręczały również torpedy. Z niewiadomych przyczyn wielokrotnie zawodziły, przechodząc pod celem, nawet w „stuprocentowych” sytuacjach. Mimo intensywnych badań prowadzonych przez sztaby specjalistów, dopiero w styczniu 1942 r. udało się wykryć przyczynę awarii torped. Odkrycia dokonała jedna z załóg, zauważając, że nadciśnienie na zanurzonym okręcie powodowało rozregulowanie nastawy głębokości biegu w torpedach. Usterkę wyeliminowano, ale kosztowała ona Kriegsmarinę utratę wielu łupów.
Mimo tych problemów sukcesy nadeszły i to od samego początku wojny, głównie dzięki doskonałemu wyszkoleniu załóg i śmiałym planom autorstwa Dönitza. Do najznakomitszych akcji zaliczyć należy: zaminowanie wejść do brytyjskich portów, rajd U-47 Güntera Priena na Scapa Flow (bazę Royal Navy) i zatopienie pancernika HMS „Royal Oak” czy zintensyfikowanie wojny podwodnej na Morzu Śródziemnym, gdzie U-booty zatopiły m.in. lotniskowiec HMS „Ark Royal”, pancernik HMS „Barham” i krążownik lekki HMS „Galatea”.
Do mistrzowskich posunięć Dönitza należy również zakwalifikować poszukiwanie nowych rejonów polowań dla U-bootów, gdzie okręty miałyby możliwie najdogodniejsze warunki do zwalczania wrogiej żeglugi. Chodzi tu przede wszystkim o operację „Paukenschlag” – zaatakowanie floty USA w styczniu 1942 r. (po wypowiedzeniu wojny Stanom Zjednoczonym przez Rzeszę) u wybrzeży kontynentu amerykańskiego. Niemieckim okrętom podwodnym udało się w pełni zaskoczyć nieprzygotowanego przeciwnika i zanim U.S. Navy zwarła szyki obronne amerykańskie wody przybrzeżne zdobyły miano „raju” dla U-bootów. Podobne sukcesy miały miejsca w następnym rejonie operacyjnym wyznaczonym przez Dönitza – Morzu Karaibskim. Od kwietnia do czerwca 37 okrętów podwodnych posłało tu na dno 148 statków o tonażu 752 009 BRT. Rok 1942, z 1160 zatopionymi statkami o pojemności 6 266 215 BRT na koncie U-bootwaffe, był apogeum jej sukcesów.
Na początku 1943 r. dotychczasowy dowódca Kriegsmarine, Grossadmiral Erich Raeder, podał się do dymisji, w związku z planowym przez Hitlera zezłomowaniem wszystkich jej dużych okrętów nawodnych. Na tym stanowisku zastąpił go Karl Dönitz. Jednak nowy dowódca marynarki wojennej również nie zamierzał popierać tego chorego planu i twardo przeciwstawił się zamierzeniom führera. W końcu Hitler zrezygnował z likwidacji floty nawodnej, a Dönitz cieszył się jego pełnym zaufaniem i szacunkiem. Kriegsmarine nie zaznała więcej ingerencji dyktatora.
Ostatni duży sukces U-bootwaffe odnotowała w marcu 1943 r., kiedy wilcze stada zatopiły 21 statków z połączonych konwojów HX-229 i SC-122. W końcu jednak zaskoczenie aliantów minęło i niemieckim okrętom podwodnym coraz trudniej było o zatopienia. Równocześnie z ich spadkiem wzrastała liczba U-bootów, które nie wracały z akcji. Na załamanie ofensywy morskiej wpłynęło wiele czynników. Przede wszystkim alianci złamali szyfr niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, którą posługiwały się załogi U-bootów. Niemcy nie zdawali sobie z tego sprawy i do końca wojny posługiwali się Enigmą. Dzięki temu alianci widzieli jak na dłoni wszystkie ruchy przeciwnika. Ponadto wprowadzili oni szereg nowinek technicznych, które znacznie ułatwiły zwalczanie wrogich okrętów podwodnych m.in. radar o centymetrowej długości fali, reflektory Leigha, radionamierniki Huff-Duff, wyrzutnie typu „jeż”. W końcu rozciągnięto także stałą osłonę lotniczą na konwojami dzięki użyciu lotniskowców eskortowych. To wszystko spowodowało, że od 1943 r. U-booty znalazły się „na całej linii” w odwrocie. Przewaga technologiczna i potencjał przemysłowy aliantów sprawiły, że wynik bitwy o Atlantyk został już przesądzony.
W 1944 r. sytuacja była już tak krytyczna, że Dönitz zebrał dowódców flotylli, by zastanowić się z nimi nad sensem dalszych zmagań wojennych. Ostatecznie zdecydowano się jednak kontynuować beznadziejną walkę, aby związać możliwie największe siły przeciwnika i odciągnąć je od bombardowania niemieckich miast.
Poprawy położenia nie przyniosła też nowa generacja okrętów podwodnych wprowadzonych przez Niemców pod koniec wojny (typ XXIII). Weszły one do służby zbyt późno i w zbyt małej ilości, by zmienić przebieg walk.
10 kwietnia 1945 r. Hitler mianował Dönitza dowódcą w Północnych Niemczech. Jego głównym zadaniem stało się przerzucanie do stref okupowanych przez zachodnich aliantów Niemców uciekających przed Armią Czerwoną. 30 kwietnia, po zdradzie Göringa, Hitler wyznaczył swojego nowego następcę na stanowisko führera. Był nim wielki admirał Karl Dönitz.
4 maja 1945 r. nowy führer rozkazał wstrzymać działania wojenne przeciwko aliantom. Próbował jeszcze zawrzeć częściowe kapitulacje z mocarstwami zachodnimi, ale wobec kategorycznej odmowy, musiał podpisać kapitulację całkowitą III Rzeszy. Dönitz utworzył następnie nowy rząd, który miał podjąć współpracę z aliantami, jednak 23 maja 1945 r., wraz z gen. Jodlem, został aresztowany.
Wielki admirał Karl Dönitz po wojnie stanął przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Postawiono mu trzy zarzuty:
1. Udział w przestępczym spisku narodowosocjalistycznym w celu objęcia władzy, przygotowania i rozpętania wojny agresywnej.
2. Zbrodnie przeciwko pokojowi przez udział w wojnie agresywnej
3. Zbrodnie wojenne na morzu.
Oskarżyciele jako główny argument podawali rozkaz Dönitza wydany po incydencie z U-506. W skrajnej interpretacji można go było odczytać jako przyzwolenie na strzelanie do rozbitków. Admirał zdecydowanie zaprzeczał takiemu rozumieniu rozkazu. Trybunał skazał go jednak na 10 lat więzienia w twierdzy Spandau. W rzeczywistości, wypadki strzelania do rozbitków przez załogi U-bootów były incydentalne i zdarzały się z podobną częstotliwością, co ostrzeliwanie niemieckich rozbitków przez alianckie samoloty. Generalnie wojnę podwodną prowadzoną przez Dönitza, mimo incydentów, należy uznać za prowadzoną czysto. |
|