Artoor |
Wysłany: Pon 10:07, 12 Cze 2006 Temat postu: "Kurier z Warszawy" |
|
Kowalski - zaproponowałem.
'Irena' zaoponowała.
- Iskry proszą, by używać krótkich nazwisk mających jak najmniej liter. Jedno, najwyżej dwusylabowe. U nich liczy się każda sekunda 'gry'.
Zacząłem szukać w głowie jakiegoś pospolitego nazwiska.
- Może Poraj - podpowiedziała 'Irena'. - Albo lepiej Gryf. Jan Gryf. Tak będzie krótko.
Nie lubiłem pretensjonalnych, herbowych pseudonimów.
- Jeżeli nazwisko może być dwusylabowe - zdecydowałem się - to niech będzie Nowak. Jan Nowak.
Mężczyzna nie przypuszczał wtedy, że pseudonim ten będzie towarzyszyć mu przez całe życie, zarówno w najbardziej niepomyślnych, jak i pełnych euforii momentach. Nazwisko to rozsławiło go w kraju i za granicą jako bohaterskiego Polaka i warszawiaka, powstańca roku 1944, bojownika o niezależną, demokratyczną Rzeczpospolitą.
Zdzisław „Zych” Jeziorański, bo o nim mowa, na przełomie 1975 i 1976 roku podjął się napisania autobiografii. Wkrótce po złożeniu dymisji z funkcji dyrektora polskiej sekcji Radia Wolna Europa, przeniósł się do domku u podnóża malowniczych gór w okolicach Pass Thurn w Szwajcarii. Znalazłszy tam spokój i ciszę, mógł całkowicie oddać się namiętnemu przelewaniu na kartki papieru wszystkich wspomnień, przeczuć i prognoz, które targały nim w czasie drugiej wojny światowej. Swoją wiedzę o ówczesnych wydarzeniach poszerzył badając udostępnione archiwa ze Studium Polski Podziemnej Instytutu Sikorskiego, czy też z Public Record Office. Dzięki tym niezastąpionym źródłom, z pomocą żony - Jadwigi „Grety” Jeziorańskiej - w roli edytorki, z wielkim trudem i mozołem odtworzył atmosferę wojennych dni.
Tak powstał „Kurier z Warszawy”, wybitna pozycja, obowiązkowa dla wszystkich osób, które interesują się Polskim Państwem Podziemnym i działalnością Armii Krajowej. Naświetla ona także m.in. słabo znaną szerszemu ogółowi Akcję „N” - historię niemieckojęzycznych, antyhitlerowskich gazetek kolportowanych przez Polskie Podziemie wśród niemieckich obywateli i żołnierzy.
Wbrew pozorom, głównym bohaterem pamiętników nie jest sam autor. Rolę pierwszoplanową odgrywa tu całe społeczeństwo: szereg anonimowych robotników, konduktorów, chłopów czy marynarzy. To właśnie dzięki tym ludziom, ryzykującym własnym życiem, bezgranicznie poświęcającym się sprawie polskiej, nie oczekującym medali i wyróżnień, kolejne misje Jeziorańskiego kończyły się sukcesem. O tym fakcie „Zych” nigdy nie zapomniał, o czym najlepiej świadczą słowa dedykacji: „Poległym i zapomnianym”.
Wielu ludzi początkowo nie przeczuwało, jaki ładunek niesie ze sobą ta powieść. Wśród pierwszych czytelników późniejszego bestsellera znalazł się m.in. długoletni znajomy Jana Nowaka-Jeziorańskiego, redaktor naczelny „Kultury”, Jerzy Giedroyć. Z przekąsem określił brudnopis „Kuriera z Warszawy” jako „dwa razy za długi, w którym za dużo jest kumoterstwa”. Ta brutalna ocena w ustach redaktora naczelnego oznaczała odmowę szybkiego wydania przygotowanej książki. Giedroyć domagał się wielu fundamentalnych zmian, na które Jeziorański nie mógł się zgodzić. Wydawca dodatkowo oświadczył, że materiały z Polski mają pierwszeństwo i że może wydrukować „Kuriera z Warszawy” dopiero za dwa lata. Nowak, nie czekając na zmianę zdania redaktora naczelnego, skontaktował się z wydawnictwem „Odnowa” Jerzego Kulczyckiego w Londynie. Tam spotkał się z ciepłym przyjęciem i natychmiastowym zrozumieniem. Giedroyć poniewczasie dostrzegł wielką pomyłkę, jaką była odmowa publikacji „KzW”. Starając się naprawić swój błąd i w jakiejś mierze zrewanżować się autorowi, na łamach czasopisma z Maisons-Laffitte zamieścił dwie, bardzo pochlebne recenzje tej opowieści.
Obecnie, kilkadziesiąt lat po wojnie, lektura „Kuriera z Warszawy” uzmysławia nam, że przez ten okres tak naprawdę niewiele się zmieniło w mentalności Polaków. „Szarańcza” nazistowsko-stalinowska, demokracja ludowa, ruch Solidarności czy okres transformacji odcisnęły piętno, nie na tyle jednak mocne, by zmienić słowiański temperament i butę. Dzisiejsza klasa rządząca daje blade odbicie tego, czego Nowak był świadkiem w czasie swojej najważniejszej misji w Londynie na przełomie 1943 i 1944 roku. Wieczne kłótnie, polemiki, spiskowanie, spór na linii Mikołajczyk - Sosnkowski to tamtejsza rzeczywistość i „chleb powszedni”. Brak zdecydowanych działań ze strony Aliantów i zakłamanie panujące wśród brytyjskich polityków sprawiły, że Jeziorański stracił wiarę w możliwość oszukania przeznaczenia. Połknięcie Polski przez zbliżającą się ze wschodu „czerwoną paszczę” wydawało mu się nieuniknione. Tylko bohaterska postawa społeczeństwa, zjednoczonego pod ciężkim i brutalnym jarzmem niemieckim, sprawiła, że ciągle płonął w nim promyk nadziei na zwycięstwo. Jeziorański nie dopuścił, by do żądnego zemsty społeczeństwa dotarły smutne, acz prawdziwe informacje zebrane wśród sojuszników. Pomimo beznadziejnej sytuacji, z której zdawał sobie sprawę, pragnął, by „pochodnia wiktorii” nie straciła swego blasku. Nie odważył się zniszczyć ducha, jaki panował w lipcu 1944 roku w narodzie. Wzruszający obraz bosych chłopów ze wsi pod Tarnowem, którzy gołymi rękami wyrywali trawę spod kół sojuszniczego samolotu, na długo zapadł mu w pamięci. Narastający wulkan emocji musiał wybuchnąć. NIE ISTNIAŁO wyjście inne niż walka z hitlerowskim okupantem. Jak sam przyznał, w tamtych gorących dniach 1944 roku przez jego gardło przeszły setki kłamstw, którymi karmił spragnione pomyślnych informacji serca ludu Warszawy. Uznał, że nie może przerwać tego cudownego „karnawału miłości do Ojczyzny”.
Czwarte wydanie „KzW”, którego jestem szczęśliwym posiadaczem, doczekało się wnikliwej korekty i analizy samego Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Dzięki poprawkom naniesionym przez pisarza, dzieło nabiera charakteru jeszcze bardziej rzetelnego kompendium wiedzy o drugiej wojnie światowej. Doskonale prezentują się materiały źródłowe, dzięki którym możemy prześledzić proces przekazywania zaszyfrowanych informacji pomiędzy poszczególnymi komórkami funkcjonującymi w Podziemiu. Pozycja ta, mimo tak długiej obecności na rynku wydawniczym, ciągle nie pozostawia czytelnika obojętnym. Ja również poddałem się magii, którą Jan Nowak-Jeziorański, wychowany na prozie Sienkiewicza, stworzył. Styl i kunszt, z jakim buduje kolejne rozdziały, jest bliski powieściom sensacyjnym z najwyższej półki. Jednakże w tym wypadku nie mamy do czynienia z fikcyjnymi bohaterami i błahymi zdarzeniami, lecz z katastrofą II wojny światowej.
„Kurier z Warszawy” jest, moim zdaniem, jedną z najlepszych książek o czasach wojennych, jakie kiedykolwiek wyszły spod pióra polskiego autora. To świadectwo bezgranicznego patriotyzmu, którym charakteryzowało się całe życie Jana Nowaka-Jeziorańskiego, i zarazem wciągająca, niepowtarzalna, momentami wzruszająca opowieść o ludziach żyjących w czasach wojny. Ze swojego obowiązku wywiązali się oni pierwszorzędnie, ocalając największy skarb - honor. Nam, Polakom XXI wieku, pozostaje wierzyć, że bylibyśmy zdolni postąpić tak samo. |
|