Artoor |
Wysłany: Pon 10:06, 12 Cze 2006 Temat postu: "Bursztynowa Komnata" |
|
„Najcenniejszy w świecie skarb kultury”, „ósmy cud świata” – takimi właśnie, wyrażającymi najgłębszy zachwyt, określeniami nazywano Bursztynową Komnatę stworzoną przez XVIII-wiecznych mistrzów, Andreasa Schlütera i Gottfrieda Wolframa, dla elektora brandenburskiego Fryderyka III Hohenzollerna, od 1701 r. króla Prus pod imieniem Fryderyka I, i jego żony, Zofii Karoliny. Ogromna kunsztowność i nieskazitelne piękno tego arcydzieła, w połączeniu z jego niesamowitą historią i w końcu zagadkowym zniknięciem pod koniec II wojny światowej, sprawiają, że Bursztynowa Komnata od dziesięcioleci nieprzerwanie fascynuje ludzi. Otoczona niemal magiczną aurą, stała się symbolem strat kulturalnych Związku Radzieckiego w wojnie, a jej losy jedną z największych zagadek historii XX wieku. Powstały dziesiątki, mniej lub bardziej wartościowych, prac próbujących rozwiać tę tajemnicę i wskazać miejsce ukrycia arcydzieła. Nikomu jednak, mimo wielkich wysiłków i wydania ogromnych sum, nie powiodło się odnalezienie skarbu. W 2005 roku, za sprawą Wydawnictwa Rebis, ukazała się w Polsce kolejna książka dotycząca losów tego zaginionego cuda pt. „Bursztynowa Komnata”, autorstwa Catherine Scott-Clark i Adriana Levy’ego, znakomitych brytyjskich dziennikarzy. I już na wstępie trzeba zaznaczyć – jest to praca sensacyjna, rzucające zupełnie nowe światło na tą niezwykłą historię...
„Bursztynowa Komnata” powstała jako efekt trwającego dwa lata dziennikarskiego śledztwa, prowadzonego przez autorów książki na terenie m.in. Rosji, Niemiec, Lichtensteinu i Austrii. Oczywiście, zasadnicza część dochodzenia obejmowała pierwsze dwa kraje, nierozerwalnie związane z historią Bursztynowej Komnaty. Scott-Clark i Levy w swojej pracy oparli się przede wszystkim na materiałach z post-radzieckich i enerdowskich archiwów oraz na wywiadach z ludźmi, którzy byli zaangażowani w najpoważniejsze, bo kierowane przez państwowe władze, próby odnalezienia Komnaty. Należy przy tym podkreślić, że dotarcie do tych zasadniczych źródeł było zadaniem niekiedy bardzo trudnym, w szczególności w Rosji, gdzie, jak piszą autorzy, „niczego nie wolno, ale wszystko jest możliwe”. Gdyby nie znajomości ze środowiskami naukowymi, a także hojność ich wydawcy, śledztwo utkwiłoby z pewnością w martwym punkcie. Poza tym, nawet i przy takim „przygotowaniu”, niemożliwe było uzyskanie dostępu do wszystkich potrzebnych dokumentów. Wiele z nich oficjalnie nie istnieje, gdyż są utajnione i głęboko schowane w archiwach, inne zaś zostały po prostu wyniesione, by zasilić prywatne zbiory osób, które związane są z badaniami nad Bursztynową Komnatą. W Niemczech natomiast, gdzie sytuacja mogłaby się wydawać o wiele bardziej klarowna, na drodze stawały rozrośnięta biurokracja i dziesiątki skomplikowanych i długotrwałych procedur. Niemniej, autorom udało się dotrzeć do bardzo istotnych źródeł, jak np. notatek prof. Aleksandra Brusowa, dzienników Anatolija Kuczumowa czy protokołu z przesłuchania Paula Feyerabenda. Na podstawie ich analizy i konfrontacji mogli postawić swoją śmiałą, acz w gruncie rzeczy prostą tezę dotyczącą losów Komnaty.
Przedstawiając tematykę „Bursztynowej Komnaty” celowo będę się posługiwał dosyć ogólnikowymi stwierdzeniami, tak, aby nie zdradzić zbyt wiele z treści pracy, której odkrywanie winno zostać zarezerwowane wyłącznie dla jej czytelników. W książce Catherine Scott-Clark i Adriana Levy’ego przeplatają się dwa główne wątki. Pierwszy, achronologiczny, dotyczy burzliwej historii bursztynowego arcydzieła, najważniejszych powojennych śledztw i prób jego odnalezienia oraz powstania repliki, pokazanej światu w 2003 r. z okazji trzechsetnej rocznicy założenia Petersburga. Drugi zaś wątek, równie ciekawy i fascynujący, poukładany zgodnie z biegiem wydarzeń, odnosi się do pracy autorów nad zgłębieniem historii i rozwikłaniem zagadki Komnaty. Bardzo umiejętne połączenie tych dwóch opowieści sprawia, że trudno jest się oderwać od lektury. W każdym rozdziale czekają na nas kolejni świadkowie, kolejne niezgłębione archiwa, kolejne dokumenty i dowody, które, jak się nieraz okazywało, prowadziły autorów na manowce. Jednak, wraz z docieraniem do informacji, elementy układanki zaczynają do siebie pasować i cała, złożona historia Komnaty nabiera sensu. Należy podkreślić, że niemałe znaczenie w zrozumieniu i właściwej interpretacji pewnych faktów miały dla autorów spotkania z byłymi funkcjonariuszami wywiadów. Trzeba mieć bowiem świadomość, że poszukiwaniami bursztynowego dzieła od początku interesowały się tajne służby...
„Bursztynowa Komnata” jest książką napisaną w mistrzowski sposób. Autorzy posługują się słowem z niezwykła wprawą. Ich język jest barwny, plastyczny, a przy tym całkowicie zrozumiały. Czasami nawet odnosiłem wrażenie, że przejaskrawiają swój opis, zwłaszcza w odniesieniu do ludzi. Wszyscy bowiem bohaterowie są niesłychanie wyraziści, posiadają jakieś „mocne”, wyróżniające cechy. Ponadto, Catherine Scott-Clark i Adrian Levy bardzo zręcznie stosuję ironię i, co cenne, nie tylko w stosunku do innych, ale także do siebie. Wyraźnie można wyczuć pewien dystans, z jakim postrzegają swoje wysiłki i trudności związane ze śledztwem. Dzięki temu ich opowieść o Bursztynowej Komnacie jest nie tylko fascynująca, ale również zabarwiona humorem. To kolejna zaleta. Szczególnie do gustu przypadły mi fragmenty książki opisujące rosyjską rzeczywistość, która dla pary autorów musiała być niemałym zaskoczeniem. Pozwolę tu sobie przytoczyć jeden z wielu trafnych cytatów, które miałem sposobność wynotować. „Kiwają na nas jakieś dziewczyny: «Chodźcie się z nami napić, nasza koleżanka jest w ciąży». Ktoś wciska nam w zgrabiałe dłonie plastykowe kubki z piwem «Bałtika» - świętujemy, wznosimy toasty za dobry los, który połączył nas obcych, abyśmy mogli się razem upić nad morzem. Wciągają nas do izby; jakiś chłopak gra na harmoszce, wszyscy śpiewamy piosenki, których nigdy przedtem nie słyszeliśmy. [...] Według Rosjan jeden głębszy jest jak lekarstwo. Drugi smakuje słodko, choć trochę po prostacku – ot, byle zabić czas do trzeciego, decydującego, bezpowrotnego, po którym budzi się żądza, a trzeźwość znokautowana zwala się z nóg do rowu. Stąd niedaleko do stanu, w którym nie czujesz nic poza łapczywie chwytanym powietrzem, nie widzisz nic poza otwierającymi się drzwiami i już w nozdrzach tylko sól Bałtyku, a pod policzkiem zmrożony piasek rosyjskiej plaży.” Cóż dodać...
Na słowa pochwały zasługuje także wydanie książki. Do niewątpliwych zalet zaliczyć trzeba piękną okładkę, zaprojektowaną przez Zbigniewa Mielnika, wykorzystującą wzór fragmentu mozaiki Bursztynowej Komnaty. Jest to chyba najbardziej elegancka oprawa książki, jaką kiedykolwiek widziałem. Bardzo starannie został opracowany również sam tekst, okraszony licznymi ilustracjami, w większości dobrej jakości. Warto również nadmienić, że, jak na poważną pracę przystało, „Bursztynowa Komnata” zawiera szereg przypisów oraz dość bogatą bibliografię wraz z odwołaniami do konkretnych archiwów i prywatnych zbiorów. To bardzo istotne dla kogoś, kto byłby zainteresowany podjęciem własnych badań. Cennym dodatkiem jest zestawienie najważniejszych postaci występujących w książce, które pozwala czytelnikowi uporządkować informacje zdobyte w trakcie lektury dzieła Catherine Scott-Clark i Adriana Levy’ego. Bez wątpienia, wydanie „Bursztynowej Komnaty” zdominowały elegancja, staranność i porządek.
„Bursztynowa Komnata” jest pracą, którą z pełnym przekonaniem mogę polecić każdemu, również niezaznajomionemu z historią, czytelnikowi. Przedstawia ona pasjonujące dzieje Komnaty oraz najlepiej udokumentowaną i najbardziej wiarygodną teorię na temat jej losu, z jaką dane mi było się spotkać. Po lekturze książki (co jest nader przyjemną czynnością, a to za sprawą wyjątkowych zalet pióra autorów), mogę z niemal całkowitą pewnością stwierdzić, że jedna z największych zagadek współczesnej historii została rozwiązana. Jeśli szukacie więc książek, które czyta się z zapartym tchem, to jest jedna z nich. |
|